More

    Złe nawyki żywieniowe zrujnowały zdrowie Amerykanów

    Nawyki żywieniowe przeciętnego mieszkańca USA pogarszały się przez dziesięciolecia. Przyczyniły się do epidemii otyłości oraz stworzenia wizerunku Amerykanina, który żywi się hamburgerami i frytkami z coca colą. Jednak Amerykanie zaczęli zmieniać swoje menu, przede wszystkim ograniczając dzienną dawkę kalorii.

    Trzy instytucje federalne, zajmujące się pomiarami konsumpcji, zebrały dane na temat USA. Wskazują one, że liczba kalorii spożywanych dziennie przez Amerykanów spada sukcesywnie od 2003 r. Zmieniły się ich nawyki żywieniowe. Dotyczy to większości grup demograficznych, w tym rodzin z dziećmi.

    Spadek liczby kalorii naukowcy przypisują przede wszystkim temu, że Amerykanie piją o 25 proc. mniej słodzonych napojów niż 20 lat temu. To cieszy dietetyków i lekarzy. Sugerują oni pacjentom, iż takie napoje to kopalnia cukru, pustych kalorii i przyczyna wielu chorób.

    Amerykanie eliminują ze swojej diety również niezdrowe tłuszcze typu trans. Z danych wynika, że rzadziej jadają w restauracjach typu fast food. Mimo wprowadzania do menu “zdrowych” opcji, jak odchudzone kurczaki, sałatki czy płatki owsiane.

    Eksperci żywieniowi nadal jednak twierdzą, że “szybkie” jedzenie, pizza, hamburgery i frytki, zbyt często goszczą na stołach przeciętnej amerykańskiej rodziny.

    Skąd takie zmiany?

    Specjaliści przypuszczają, że spadek w dziennej dawce kalorii i pojawiające się zmiany w nawykach żywieniowych wynikają z rosnącej świadomości na temat tego, co jest zdrowe, a co nie. Tej świadomości Amerykanie zaczęli nabierać w latach 90. ubiegłego wieku. Wszystko dzięki prozdrowotnym kampaniom publicznym przeciwko otyłości. Wpływ mają też badania naukowców. Dowodzą oni, że otyłość jest kosztowna i prowadzi do nieodwracalnych chorób.

    Dostęp do wiedzy na temat konsekwencji jedzenia zatrzymał się. W opinii dietetyków, wydaje się nawet odwracać zapoczątkowaną w połowie lat 70. rewolucję na talerzach, która zrujnowała Amerykanom zdrowie i figurę.

    W 1999 r. w “The Journal of the American Medical Association” opublikował badania naukowców z Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób. Stały się one hitem wśród naukowych analiz. Opracowanie zawierało mapy wszystkich 50. stanów. Zaznaczono na nich rejony, gdzie otyłość zaczynała dawać się we znaki w latach 80. i 90.

    Rok później dr Mokdad opublikował kolejny artykuł naukowy z podobnymi mapami. Tym razem jednak pokazywały one obszary, w których zaczęła się panoszyć cukrzyca. Okazało się, że zasięg epidemii cukrzycy odpowiada zasięgowi otyłości.

    Niedługo potem, w 2001 r., naczelny chirurg kraju dr David Satcher wydał raport pt. “Apel na rzecz zapobiegania oraz zmniejszenia nadwagi i otyłości”. Wzorowany był on na słynnym raporcie z 1964 r. dotyczącym zagrożeń spożycia tytoniu. Raport dr. Satchera był podsumowaniem zgromadzonych dowodów na to, że otyłość jest źródłem wielu przewlekłych chorób oraz zwracał uwagę. Że kontrola wagi u dzieci powinna być sprawą priorytetową w prewencji chorób mających swe źródło w otyłości.

    Władze pomagają w modyfikacji diety

    Wyniki tych badań wpływały na świadomość Amerykanów i ich nawyki żywieniowe. W rezultacie, według sondażu Gallupa z 2003 r., już nie 35 proc., jak w latach 50., ale 60 proc. populacji twierdziła, że chciałaby pozbyć się zbędnych kilogramów.

    W ostatnim dziesięcioleciu zwiększono presję na zdrowe życie. Zaczęto wymagać, aby restauracje sieciowe informowały klientów o wartości kalorycznej posiłków, a szkoły oferowały odchudzone jedzenie z dużą ilością warzyw i owoców. Niektóre władze lokalne wprowadziły swoje własne zakazy i nakazy dotyczące żywienia. Przykładowo Filadelfia zaczęła dotować zakupy owoców i warzyw dla osób ubogich. Władze Nowego Jorku ściśle określiły dozwolone produkty spożywcze i ich ilość w przedszkolach i żłobkach. Burmistrz miasta Nowy Jork Michael Bloomberg zakazał używania tłuszczy trans w procesie przygotowywania jedzenia. Starał się ponadto wycofać ze sprzedaży słodzone napoje gazowane w dużych opakowaniach. Zajęto się także ilością soli w potrawach podawanych w restauracjach. Berkeley w Kalifornii jest pierwszym w kraju miastem, któremu udało się opodatkować słodzone cukrem napoje.

    Ograniczenie spożycia słodzonych napojów (określanych mianem “soda”) stało się celem większości publicznych kampanii prozdrowotnych. W 1998 r. przeciętny Amerykanin kupował 40 galonów (ponad 151 litrów) tych napojów rocznie. Tak wynika z danych opublikowanych przez “Beverage Digest”. Ta liczba spadła w 2014 r. do 30 galonów. W  międzyczasie producenci napojów zaczęli promować wersje “diet” oraz niesłodzone wody smakowe.

    To nie koniec epidemii otyłości

    Eksperci twierdzą jednak, że poza ograniczeniem spożycia słodzonych napojów i niezdrowych tłuszczy mało jest innych pozytywnych trendów w nawykach żywieniowych Amerykanów. Na ich stołach nadal gości zdecydowanie za mało owoców i warzyw oraz wciąż – mimo wszystko – za dużo fast foodów.

    Dzienny jadłospis Amerykanów wciąż nie jest taki, jak powinien. Nie zwiększyliśmy spożycia produktów pełnoziarnistych. Nadal ponad 50 proc. kalorii dorośli i dzieci czerpią z przetworzonych węglowodanów, słodkich deserów, fast foodów i tłustych przekąsek – mówi cytowany przez amerykańską prasę Barry Popkin, ekspert z Uniwersytetu Karoliny Północnej w Chapel Hill, autor jednej z analiz dotyczących diety Amerykanów.

    Wraz ze spadkiem spożycia kalorii przestało gwałtownie przybywać osób, które borykają się z nadwagą. Zdanie ekspertów, nie oznacza to jeszcze końca epidemii otyłości. Ponad jedna trzecia dorosłej populacji tego kraju nadal zalicza się do grupy osób otyłych, z podwyższonym ryzykiem zachorowania na cukrzycę, raka oraz różnego rodzaju choroby serca.

    Naukowcy z National Institutes of Health szacują, że aby w ciągu pięciu lat przeciętny Amerykanin mógł wrócić do wagi, jaką cieszył się w 1978 r., musiałby ograniczyć dzienną dawkę kalorii o 220. Zanotowane spadki w liczbie kalorii stanowią zaledwie ułamek tej liczby.

    Bardziej optymistycznie nastawieni eksperci podkreślają jednak, że mimo wszystko odnotowane ostatnio zmiany to dobry znak. A nawet punkt zwrotny, odmieniający nawyki żywieniowe Amerykanów.

    Red.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Najnowsze

    Więcej na ten temat