Najnowszy raport NIZP – PZH pokazuje słabości i mocne strony zdrowia polskiego społeczeństwa oraz jego uwarunkowania. Wprawdzie dłużej żyjemy, ale w dziedzinie zdrowia publicznego wiele należy jeszcze zrobić, by dogonić społeczeństwa europejskie.
1. Długowieczne Polki, mocno przeciętni Polacy
Polki żyją już tylko 1,7 roku krócej niż wynosi średnia europejska – prawie 82 lata (średnia to ponad 83. Trochę brakuje im do długowiecznych Hiszpanek, które osiągają wiek ponad 86 lat. Najkrócej wśród mieszkanek Unii żyją Bułgarki – tylko 78,7 roku.
Znacznie gorzej pod tym względem przestawia się sprawa Polaków, którzy średnio żyją niespełna 74 lata (73,8). To ponad 4 lata mniej niż wynosi przeciętna długość życia mieszkańców Unii Europejskiej (78,0) i prawie siedem lat mniej niż Szwedzi (80,6). Najszybciej w Unii umierają Litwini, żyją średnio 69,2 roku.
W całej Unii obserwuje się zależność długości życia od wykształcenia – im wyższe, tym dłuższe życie, ale szczególnie silny jest ten trend w krajach dawnego bloku wschodniego. 30-letni Czesi z wykształceniem gimnazjalnym lub niższym mogą oczekiwać ponad 15 lat krótszego życia (15,2) niż ich rówieśnicy po studiach. W przypadku Polaków, różnica też jest spora: wynosi prawie 12 lat (11,9).
W przypadku kobiet różnice te są znacznie mniejsze. Wykształcone 30 –letnie Estonki będą statystycznie żyły o ponad osiem lat (8,4) dłużej niż ich koleżanki z edukacją na poziomie gimnazjalnym lub niższym. Polki – nieco ponad 5 lat (5,1).
Dlaczego osoby gorzej wykształcone żyją krócej?
Prof. Artur Mamcarz, Kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii WUM w warszawskim szpitalu SOLEC: Osoby mieszkające na Pradze Północ w stosunku do mieszkańców Wilanowa mogą żyć nawet i 15 lat krócej. Steruje tym bardzo złożony mechanizm, zależny od poziomu wykształcenia, możności, a tak naprawdę wiedzy. Jak się patrzy na ulicę w Stanach, to się widzi grubych ludzi, a jak jedzie na amerykański kongres medyczny, to są prawie sami szczupli. Im człowiek bardziej wykształcony, tym bardziej zdaje sobie sprawę z ryzyka narażającego na choroby. Wśród osób lepiej wykształconych mniej jest palaczy, mniej jest patologicznie grubych – mniej choruje na cukrzycę 2. typu. Jeśli już na coś chorują, to nie protestują, tylko biorą leki, często modyfikują też tryb życia (dieta, ruch). I nie eksperymentują – jak już się lepiej poczują, to nie ich odstawiają. Z tego powodu osoby lepiej wykształcone, nie tylko medycznie, dłużej żyją.
2. Polacy umierają na choroby układu krążenia, a Polki na raka
Główną przyczyną przedwczesnej śmierci Polaków w wieku 25-64 są choroby układu krążenia. Liczba mężczyzn umierających z tego powodu od końca lat 90. XX wieku systematycznie spada, ale na tle średniej unijnej wciąż wypadamy jednak niekorzystnie. Nasi panowie prawie dwukrotnie częściej niż statystyczny Europejczyk umierają na choroby układu krążenia. (183,8 na 100 tys. u nas i 96,8 na 100 tys. w Europie.)
Główną przyczyną przedwczesnej śmierci Polek w wieku 25-64 są nowotwory złośliwe. W tym przypadku na tle Unii nie wypadamy tak źle ( 115,9 przypadków na 100 tys. u nas i 93 na 100 tys. w Europie).
Przyczyną przedwczesnej śmierci Polaków obydwu płci są też tzw. choroby naczyń mózgowych, czyli m.in. udary. Ich liczba systematycznie spada, jednak daleko nam jeszcze do wskaźników unijnych. (W Polsce wśród mężczyzn notuje się 30,1 przypadków zgonów z powodu tych chorób na 100 tys., a w Unii 15,9. Wśród Polek 13,3 na 100 tys., podczas gdy statystycznych Europejek – 8,5).
Dlaczego mężczyźni umierają przedwcześnie znacznie częściej niż kobiety?
Prof. Artur Mamcarz, Kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii WUM w warszawskim szpitalu SOLEC: Nie do końca potrafimy wyjaśnić to zjawisko. Kobiety są zapewne chronione przez hormony do mniej więcej 50. roku życia, kiedy przechodzą menopauzę. Hormony działają trochę jak leki: rozkurczają naczynia, mniej jest nadciśnienia, śródbłonek naczyniowy jest chroniony nawet wtedy, gdy inne czynniki są takie same jak u mężczyzn, np. podwyższony cholesterol czy palenie papierosów.
3. Nowotwory wciąż niebezpieczne
W ciągu ostatniej dekady w Polsce nie odnotowano postępu w wyleczalności nowotworów złośliwych – zauważają autorzy raportu. Skutecznie daje się zwalczyć zaledwie 43 proc. tego typu chorób, co plasuje nasz kraj w ogonie Europy. Podobnie jest na Łotwie (także 43 proc.), zaś gorzej jedynie w Bułgarii (40 proc.). Średnia europejska wynosi 55 proc. Najlepiej pod tym względem jest w Szwecji, gdzie wyleczalność raka wynosi aż 64 proc.
Spośród nowotworów spotykanych wyłącznie u jednej z płci, warto wspomnieć raka prostaty, którego wyleczalność w Polsce wynosi zaledwie 74 proc., podczas gdy w Finlandii sięga ona 93 proc. Z kolei w przypadku raka szyjki macicy plasujemy się obok Bułgarii na ostatnim miejscu w Europie (53 proc.), podczas gdy na Islandii daje się wyleczyć 73 proc. przypadków tego nowotworu.
Dlaczego w Polsce, w porównaniu z innymi krajami Europy, wyleczalność nowotworów jest tak niska?
Dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii: Obecna sytuacja jest wynikiem braku działań w przeszłości, kiedy została zaniechana lub zaniedbana powszechna ustawiczna edukacja prozdrowotna całego społeczeństwa oraz prewencja i profilaktyka nowotworowa. 40-50 proc. nowotworów można by uniknąć dzięki zmianie stylu życia i przyzwyczajeń. Powinniśmy wszyscy wykazywać „czujność onkologiczną” i pamiętać o złotej zasadzie 2-3 tygodni. Jeśli jakieś objawy lub dolegliwości leczone standardowymi środkami nie ustępują po tym czasie, należy zrobić badania w kierunku nowotworu. Inną sprawą są badania przesiewowe. Ludzie dostają zaproszenia, ale z nich nie korzystają, bo się boją, że wykryty zostanie rak. 70 proc. chorych onkologicznie przychodzi za późno do lekarza.
Podstawą w przypadku leczeniu nowotworów jest prewencja. Z wyliczeń Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że każdego roku na świecie można by uratować 3,7 mln ludzkich istnień, gdyby poczynić odpowiednie inwestycje w strategie prewencji, wczesnego wykrywania i powszechnego dostępu do nowoczesnego leczenia chorych na nowotwory. W krajach o niskim i średnim dochodzie narodowym inwestycja w działania prewencyjne, szacowana na około 11 miliardów dolarów, spowodowałaby potencjalne oszczędności w środkach przeznaczanych na leczenie chorych na raka w wysokości około 100 miliardów dolarów.
Sytuacja w Polsce ulega powolnej poprawie dzięki realizacji kolejnych narodowych programów zwalczania chorób nowotworowych, które z konieczności (zbyt małe nakłady finansowe na służbę zdrowia) mają ciągle charakter interwencyjny, łagodząc uprzednie zaniechania i zaniedbania. My, onkolodzy, z nieustającą nadzieją czekamy jednak na wdrożenie narodowego programu strategicznego (Cancer Plan), który przed 2 laty złożony został w Ministerstwie Zdrowia – wypracowany przez zespół kilkudziesięciu onkologów i innych ekspertów w dziedzinie ochrony zdrowia.
4. Polacy w depresji
Depresja jest poważnym problemem społecznym i medycznym w całej Europie. Ogólne objawy depresji wykazuje ponad 5 proc. Polaków (5,4 proc.) – ok. 1,5 mln osób. Natomiast 2 proc. cierpi z powodu najbardziej nasilonych objawów tej choroby. Najzdrowsi są pod tym względem nasi południowi sąsiedzi Czesi (3,2 proc. chorych na depresję) i Słowacy (3,4 proc.). Zaskakujące jest, że największy odsetek osób skarżących się na tą chorobę odnotowuje się w zupełnie różnych miejscach Europy: na Węgrzech (10,5 proc.) i w Portugalii (10,3 proc.) Przyczyny tego stanu rzeczy nie są znane. W tym drugim kraju odnotowano również najwyższy odsetek kobiet z depresją – 14 proc.. Polsce jest to 6,7 proc..
Reguła, że kobiety są bardziej podatne na tą chorobę niż mężczyźni, powtarza się we wszystkich krajach europejskich. Średnia unijna w przypadku płci męskiej wynosi 5,5 proc., natomiast żeńskiej 8,0 proc.
Tak jak w przypadku innych schorzeń, na depresję chorują częściej osoby z niższym wykształceniem. Szczególny rozziew widać w przypadku kobiet, gdzie zarówno w Polsce, jak i w Europie, te z wykształceniem gimnazjalnym i niższym, mają dwuipółkrotnie większą szansę na zachorowanie na depresję, niż te po studiach.
Jak można zmniejszać poziom zachorowań na depresję w Polsce, czy któryś z krajów Europy ma sukcesy na tym polu?
Prof. Łukasz Święcicki, kierownik II Kliniki Psychiatrycznej, Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie: Programy pozwalające zwalczać depresję prowadzono z powodzeniem w Niemczech, a przeciwdziałające samobójstwom – w Skandynawii. Nasze rozwiązania są podobne, ale nie korzystaliśmy bezpośrednio z rozwiązań niemieckich czy skandynawskich. Po pierwsze należy zająć się grupami zwiększonego ryzyka: kobietami w okresie okołoporodowym, młodzieżą pod koniec gimnazjum czy na początku liceum, osobami, u których już odnotowano wcześniej epizody depresyjne, ludźmi starszymi, z rozmaitego typu innymi schorzeniami.
Należy prowadzić badania przesiewowe, a wszystkie kobiety po urodzeniu dziecka powinny wypełniać Edynburski Kwestionariusz Depresji Poporodowej, pozwalający zidentyfikować te z depresją poporodową. Wśród młodzieży proponujemy upowszechnienie Terapii CBT – poznawczo-behawioralnej w wersji elektronicznej, którą nazywamy „szczepionką przeciwdepresyjną”. Sprawdziła się ona w Australii. Uczniowie w ramach lekcji ściągają na tablety czy komputery interaktywny plik, który pomaga im walczyć z depresją.
5. Wrodzona kiła w natarciu?
W przypadku kiły, europejska średnia zachorowań jest nieco wyższa niż w polska. Wielce niepokojące jest jednak to, że w latach 2010-2014 co roku w naszym kraju odnotowywano ponad 10 przypadków kiły wrodzonej (powodującej m.in. zniekształcenie dziecka). Przypadki kiły wrodzonej, czyli przekazywanej przez matkę dziecku, zgłaszane przez Polskę i Bułgarię, stanowią większość przypadków tej postaci choroby w całej Europie. Autorzy raportu podejrzewają, że w Polsce choruje prawdopodobnie znacznie więcej kobiet w wieku rozrodczym niż wynika to ze statystyk. Nieświadome swego stanu (kiła może przybrać postać utajoną) – przekazują ją potomstwu.
Dlaczego kiła wraca w niektórych krajach Europy?
Prof. Sławomir Majewski. Kierownik Kliniki Dermatologii i Wenerologii, Warszawski Uniwersytet Medyczny: Fakt, że średnia zachorowań na kiłę w Europie jest nieco większa niż średnia polska wynika z braku zgłaszania wszystkich przypadków tej choroby przez lekarzy, którzy mają taki obowiązek. Potwierdzeniem tego może być fakt, że z naszego ośrodka pochodzi około 30% wszystkich zgłoszeń przypadków kiły nabytej (i aż 65% zgłoszeń przypadków rzeżączki) co świadczy, że inne ośrodki w Polsce zgłaszają bardzo mało przypadków. Z całą pewnością statystyki są zaniżone i mamy znacznie więcej przypadków kiły niż zgłoszeń. Pozostaje otwartym pytanie czy wszystkie zgłoszone przypadki kiły wrodzonej były prawidłowo potwierdzone weryfikacją obecności przeciwciał w klasie IgM (niezbędny warunek rozpoznania). Należałoby sprawdzić czy wszystkie kobiety w ciąży, zgodnie z wymogami ustawowymi, są dwukrotnie badane w czasie ciąży w kierunku kiły.
6. Zatruta Polska, zagrożeni Polacy
W Polsce głównym źródłem pyłów PM 2,5 uważanych za najbardziej szkodliwe jest przede wszystkim spalanie węgla i biomasy. Większość mieszkańców polskich miast oddycha powietrzem bardzo zanieczyszczonym, przekraczającym normy nie tylko zalecane przez Światową Organizacje Zdrowia, ale i znacznie bardziej pobłażliwą pod tym względem Unię Europejską. Przez to rośnie zachorowalność na raka płuc i choroby układu oddechowego oraz układu krążenia. Istnieją też dowody, że zanieczyszczenie powietrza spowalnia rozwój dziecka w łonie matki i zwiększa ryzyko przedwczesnego porodu.
Prowadzone analizy pozwalają przypisać zanieczyszczeniu powietrza określone liczby przedwczesnych zgonów na 100 tys. mieszkańców. Najniższe wskaźniki notuje się w państwach Europy Zachodniej, a najwyższe w Wschodniej (gdzie powietrze jest najgorszej jakości.) Badania z 2013 roku dowodzą, że zanieczyszczenie powietrza przyczynia się do śmierci największej liczby osób na Ukrainie i Białorusi oraz w Bułgarii (powyżej 100), najmniejszej zaś (poniżej 20) w krajach skandynawskich – Norwegii, Szwecji, Finlandii i na Islandii. Średnia europejska wynosi 50 przypadków, w Polsce – 60.
Za jakie schorzenia odpowiadają zanieczyszczenia?
Dr Piotr Dąbrowiecki z Kliniki Chorób Infekcyjnych i Alergologii w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie: Są silne dowody naukowe na to, że cząsteczki pyłów przenikając do organizmu przez ściany pęcherzyków płucnych mogą powodować reakcje zapalne. To dlatego, że pyły działają nie tylko na układ oddechowy, ale i uszkadzają układ krążenia, wywołują i nasilają miażdżycę naczyń krwionośnych, zwiększając śmiertelność z przyczyn sercowo-naczyniowych i z powodu raka płuca.
Zanieczyszczone powietrze ma także wpływ na zaostrzenie objawów choroby u pacjentów z chorobą niedokrwienną serca, arytmią czy niewydolnością serca. To dlatego szacuje się, że narażenie przez kilka lat na drobne pyły może prowadzić do skrócenia oczekiwanego okresu życia o kilka miesięcy lub nawet kilka lat.
7. Nadwaga i otyłość cechą charakterystyczną Europejczyków
Choć Polska nie należy do grupy pięciu krajów, w których otyłość i nadwaga stanowią największy problem, nie jest u nas w tej kwestii najlepiej. Wśród mężczyzn powyżej 18. roku życia zbyt dużo waży 68,2 proc., zaś w przypadku kobiet jest to 60,5 proc.
Nadwaga i otyłość są definiowane za pomocą współczynnika BMI (uzyskuje się go przez podzielenie masy ciała w kilogramach przez kwadrat wysokości w metrach). To powszechnie stosowany miernik. BMI w wysokości 25-30 to nadwaga, powyżej 30 – otyłość.
Największy problem z nadmiarowymi kilogramami mają w Europie Czesi, gdzie problem ten dotyka 72,8 proc. dorosłych mężczyzn i 61,8 kobiet. Najwięcej pań mających problem z wagą jest na Malcie – 63,7 proc. Teoretycznie w kwestii nadwagi i otyłości najlepiej jest w Estonii, ale przy wskaźnikach 64,2 proc. w przypadku męskiej części populacji i 56,9 proc. żeńskiej nie można mówić o dużym zróżnicowaniu tych wskaźników w Europie.
Dlaczego utrzymanie „zdrowiej” masy ciała jest takie ważne? Badanie Globalnego Obciążenia Chorobami umieszcza nadwagę na trzecim miejscu wśród najpoważniejszych czynników łącznego obciążenia chorobami (czyli jej obecność zwiększa ryzyko wystąpienia rozmaitych chorób) dla mieszkańców każdej części Europy.
Dlaczego Europejczycy mają problem z utrzymaniem prawidłowej wagi ciała?
Prof. Artur Mamcarz, Kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii WUM w warszawskim szpitalu SOLEC: To nie jest problem tylko Europejczyków, a całego świata. Kwestia braku potrzeby aktywnego ruchu, bo mamy tysiące ułatwień, nie ma więc żadnego powodu, żebyśmy się więcej ruszali. Wszędzie jeździmy samochodem albo innym środkiem komunikacji. Druga sprawa – wszechobecny dostęp do wysokokalorycznego jedzenia, którego obrazy bombardują nas cały czas. Człowiek wjeżdża do miasta, wszędzie są plakaty, włącza telewizor – reklamy.
Producenci marzą tylko o tym, żeby zaspokoić konsumentów, wytarzają wafelki, batoniki, słodkie pączki. Nikt prawie nie reklamuje błonnika z warzyw ani soku z marchwi. Trzeba wiedzieć, że słodycze zaspokajają szybką potrzebę nagrody. Ten mechanizm można sobie wyrobić za pomocą ćwiczeń, podczas których wydzielają się hormony szczęścia – endorfiny. Ale to trwa długo. A tu można kupić batonik i po chwili mieć to samo. Jeśli człowiek nie wypracuje sobie zbilansowanych wydatków energetycznych, to tyje.
Źródło: zdrowie.pap.pl
Informacje z tego artykułu mogą mocno zaskakiwać. Wszystkie analizy statystyczne pokazują bowiem jednoznacznie, iż Polacy znajdują się we ścisłej czołówce, jeżeli chodzi o pieniądze wydawane na zakup leków i suplementów. Jak więc widać, niekoniecznie idzie to w parze z wydłużających się życiem. Może zatem leczenie farmakologiczne wcale nie jest tak dobrym rozwiązanie, jak mogłoby się wydawać?
Coś w tym niestety jest. Mało kto niestety zdaje sobie sprawę z faktu, iż każdy zażyty środek medyczny mocno obciąża wątrobę, a także przyczynia się do gromadzenia toksyn w organizmie. Dlatego też leki powinny być stosowane jedynie w ostateczności – kiedy już naturalne sposoby leczenia nie przynoszą skutku.