W 1950 r. w Polsce z powodu gruźlicy umarło ponad 3 tys. dzieci do 14. roku życia. Powszechne szczepienia przeciwko tej chorobie wprowadzono w naszym kraju w połowie lat 50.
Polska graniczy z krajami, np.: Ukrainą, w których wskaźnik zapadalności na gruźlicę jest wysoki. Wciąż stanowi ona zagrożenie dla polskiej populacji. Ochronę dają szczepienia.
„W 2014 roku Ukraina została po raz pierwszy wymieniona jako jeden z pięciu krajów na świecie z największym problemem wielolekoopornej gruźlicy” – ogłoszono w raporcie WHO z kwietnia 2015 r. na temat sytuacji na Ukrainie.
Wskaźnik zapadalności na gruźlicę u naszego sąsiada wynosi 96 na 100 tys. ludności. Dużo lepiej, ale wciąż źle jest też na Litwie. Tam wskaźnik zapadalności na tę chorobę wynosi 54,6 na 100 tys. osób.
W Polsce jest to 17,6 na 100 tys. osób. Czy jest wysoki? Niestety tak. W krajach europejskich wskaźnik jest znacznie niższy – dane za Tuberculosis surveillance and monitoring in Europe, WHO 2016:
- w Hiszpanii – 10,9,/100 000,
- w Norwegii wynosi on 6,6/100 000,
- w Niemczech – 5,6/100 000,
- w Islandii – 2,2/100 000.
Dopiero przy zapadalności poniżej 10 osób na 100.000 można mówić o zbliżaniu się do fazy eliminacji choroby. Taka sytuacja występuje w 22 krajach Europy. Dlatego eksperci podkreślają, że za wcześnie na zarówno rezygnację z powszechnych szczepień przeciwko gruźlicy, jak i przeniesienie ich wykonania na późniejszy wiek dziecka – obecnie dzieci dostają pierwszą dawkę szczepionki w pierwszych trzech dobach życia przed opuszczeniem szpitala po urodzeniu.
– Dzieci przebywają wtedy w środowisku bezpiecznym, wolnym od choroby. Szczepienie chroni je przed gruźlicą, z którą potencjalnie dziecko może spotkać się po wyjściu ze szpitala, w najbliższym środowisku domowym – wyjaśnia profesor Maria Korzeniewska-Koseła z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie.
Nie da się powstrzymać przenoszenia się patogenów przez państwowe granice. Gruźlica, zwłaszcza wielolekooporna, jest jednym z najważniejszych zdrowotnych problemów społecznych na Ukrainie, ale też w krajach rozwijających się, do których lubią wyjeżdżać Polacy na wakacje – Egipcie, Indiach, Tajlandii.
– To, co dzieje się na Ukrainie i w państwach bałtyckich: wysoka zapadalność na gruźlicę, wysoki udział szczepów lekoopornych i wielolekoopornych oraz spadek wyszczepialności na Ukrainie, a także stosunkowo wysoka zapadalność na tę chorobę w Polsce, przemawia za pozostawieniem obecnego schematu szczepień dzieci – mówi dr Jacek Mrukowicz z Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.
Na szczęście w Polsce wciąż zdecydowana większość dzieci jest szczepiona przeciwko gruźlicy – ok. 95 proc. Powszechne szczepienia to najlepsze narzędzie, które w zglobalizowanym świecie chroni całe społeczeństwa przez zakaźnymi chorobami – także gruźlicą.
Nie wszystkie dzieci naszego wschodniego sąsiada otrzymują taką ochronę. WHO informuje, że w 2014 r. zachorowało tam na gruźlicę 473 dzieci w wieku od 0 do 14 lat. Niektóre umarły. W Polsce ostatnie trzy przypadki śmierci dzieci z powodu gruźlicy odnotowano w 2011 r.
To jeden z argumentów pokazujących, że program szczepień sprawdza się. W naszym kraju na gruźlicę chorują przede wszystkim osoby starsze, które zetknęły się z chorobą w młodości, a zachorowanie należy wiązać z obniżeniem odporności w podeszłym wieku.
WHO z niepokojem odnotowuje spadek wyszczepialności niemowląt na Ukrainie – w 2014 r. otrzymało szczepionkę tylko 65 proc. noworodków. Są to ostatnie dane tej organizacji. Ponieważ w ostatnich latach utrzymuje się niestabilna sytuacja na Ukrainie, można sądzić, że problem gruźlicy narasta. Tym bardziej, że w 2016 r. media donosiły, iż na Ukrainie brakuje szczepionek przeciwko gruźlicy. Z tego powodu zdarza się, że rodzice na szczepienie przyjeżdżają z dzieckiem do Polski.
Red. (źródło: zdrowie.pap.pl)