Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych wykazała, że wśród wszystkich skontrolowanych w drugiej połowie ubiegłego roku partii wyrobów mięsnych w 14,5 proc. stwierdzono niezgodne z deklaracjami tzw. parametry fizykochemiczne. Miały one m.in. inny skład niż ustalony przez producentów.
Stwierdzono w nich obecność niedeklarowanych surowców, np. wieprzowych, drobiowych, wołowych czy też mięsa oddzielonego mechanicznie. Ten ostatni składnik jest na ogół najgorszej jakości, ponieważ składa się z chrząstek, ścięgien, tłuszczu, skór drobiowych. W kontrolowanych wyrobach znaleziono też zawyżoną zawartość wody, tłuszczu i soli oraz zaniżoną wartość białka.
Ponadto 24,1 proc. skontrolowanych wyrobów mięsnych było źle oznakowanych. Producenci wydłużali na nich termin przydatności do spożycia produktów. Podawali czasem informacje wprowadzające w błąd konsumenta co do metod wytwarzania i składu wyrobów. W ich nazwach używano nieadekwatnych określeń, jak kiełbasa, wędlina babuni, spod strzechy, chłopska, swojska, domowa, wiejska i tradycyjna, mimo braku dokumentów potwierdzających tradycyjne metody wytwarzania.
Problemy występują przede wszystkim w średnich i małych firmach, które mniej starannie nadzorują oznakowanie swoich wyrobów. Trzeba jednak zaznaczyć, że dochodzi do częstych zmian przepisów dotyczących jakości wędlin, a nie ma odpowiedniego systemu, który przekazywałby o nich firmom informacje.
Przy tym niezwykle trudne jest wystandaryzowanie na odpowiedni skład chemiczny zawartości wody, białka i tłuszczu dla najważniejszego surowca, stanowiącego ponad 70 proc. kosztów produkcji wyrobów mięsnych. Wielkie zakłady mają urządzenia, które szybko wyznaczają właściwy skład, ale najprostsze kosztują ok. 250 tys. zł, a najbardziej wyspecjalizowane nawet milion złotych. Małych zakładów nie stać na taki wydatek.
Istnieje też grupa producentów, która świadomie fałszuje deklarowany skład wyrobów, albo podaje niepełne bądź nieprawdziwe informacje na etykietach. Czyni tak, aby utrzymać klienta i ukryć prawdę o rzeczywistym składzie produktu, jego niskiej jakości, oferując jednocześnie niższą cenę.
Pocieszający jest fakt, że skala nieprawidłowości zmniejsza się. W 2015 r. skontrolowanych partii wyrobów mięsnych, które nie spełniały deklaracji producentów, było o 6,5 pkt proc. mniej niż w roku poprzednim, a niewłaściwie oznakowanych mniej o 7,1 pkt proc.
Nieprawidłowości występują również w innych segmentach rynku, m.in. w branży piekarniczej. Po skontrolowaniu 148 piekarni niewłaściwe oznakowanie wykazano w 39,9 proc. partii pieczywa. W wykazie składników nie podawano np. niektórych używanych surowców i polepszaczy. Odsetek niewłaściwie oznakowanych partii pieczywa był w ubiegłym roku o 8,1 pkt proc. wyższy niż w roku poprzednim.
Oprac. TW
Niestety, mimo, że chcemy jeść zdrowo często nie mamy na to szans…