Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że Polacy wydają rocznie 100 mln zł na podrobione leki. Polska jest niezwykle atrakcyjnym krajem dla podrabiających. Wynika to z położenia geograficznego, jak również braku rozwiązań legislacyjnych, odpowiadających skali procederu.
– Podróbki głównie produkowane są na wschodzie – w Azji, ale także w krajach leżących bliżej polskiej granicy. Ich wytwórcy chcą dotrzeć do rynków, na których otrzymają najwyższą cenę, czyli do Europy Zachodniej. Wiele szlaków przemytniczych wiedzie przez nasz kraj. Ruch odbywa się jednak również w drugą stronę – z Panamy czy Nikaragui na Ukrainę bądź Białoruś – wyjaśnia dr Natalia Daśko z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Poza tym, że nasz kraj jest punktem tranzytowym, to również w coraz większym stopniu dotknięty jest problemem podróbek domowej roboty, przybierającej formę znacznie bardziej profesjonalnego procederu.
– Podrabianie towarów czy leków przejęły grupy przestępcze. To one organizują miejsce produkcji. Takich spraw przez nasze organy ścigania ujawnianych jest sporo, ale kończy się na skazaniu pojedynczych osób, handlarzy, doniesieniach medialnych, w ślad za tym nie idą surowe kary i wyroki. Często są one bardzo niskie – od grzywien wartości kilkuset złotych po kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. Nie znam przypadku procesu, który zakończyłby się wyrokiem bezwzględnego więzienia. Są one niezwykle rzadkie – mówi Natalia Daśko.
Podrabiane są bardzo często leki przeciwbólowe, jak również te, które mają poprawiać sprawność seksualną, bądź przyspieszać proces odchudzania. Sięgając po takie produkty, często kupowane przez internet, narażamy swoje życie. Nie przechodzą one bowiem rygorystycznych procesów badawczych i mogą doprowadzić do nieodwracalnych skutków zdrowotnych.
– Leki z nielegalnego źródła, które nie zostały przebadane, są śmiertelnym zagrożeniem dla naszego życia. Rocznie na świecie życie przez ten proceder może tracić 200 tys. osób. W Nigerii 2,5 tys. osób zmarło np. w latach 90. na skutek zażycia podrobionych szczepionek – podkreśla Natalia Daśko.
Red. (źródło: PAP)