W ciągu tygodnia doszło do ośmiu zgonów wiązanych z paleniem e-papierosów w USA. Do szpitali trafiło kolejne 200 osób. Łącznie hospitalizowanych już ponad 1,3 tys. palaczy. Przyczyna choroby, którą mogą wywoływać e-papierosy, nadal jest nieznana.
Objawy choroby przypominają poparzenia chemiczne na powierzchni płuc. Sprawę zgonów osób palących e-papierosy badają amerykański Urząd ds. Żywności i Leków (FDA) oraz Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC).
– Prawdopodobnie mamy do czynienia z wyjątkowo niepokojącą epidemią, bardzo trudną do kontrolowania. Nasze dane sugerują, że nie osiągnęliśmy jeszcze szczytu zachorowań i nic nie wskazuje, że ich liczba będzie się zmniejszać – mówi główna wicedyrektor amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, Anne Schuchat.
Od ostatniego raportu Centrum Kontroli i Prewencji Chorób zmarło kolejnych osiem osób, a więc łącznie 26. Obecne dane wskazują na większą liczbę zachorowań wśród młodszych osób. 80 proc hospitalizowanych pacjentów ma mniej niż 35 lat, a 15 proc. wszystkich przypadków to osoby nieletnie. Pozostałe 20 proc. to chorzy powyżej 35 roku życia. Ok. 70 proc. chorych to mężczyźni.
Przeważająca większość (76 proc.) zgłoszonych uszkodzeń płuc dotyczy używania produktów zawierających tetrahydrokannabinol (THC), substancję psychoaktywną, obecną w konopiach indyjskich. 13 proc. dotyczyło osób palących e-papierosy z nikotyną. 58 proc. pacjentów przyznawało się do używania obydwu typów e-papierosów.
Komisarz FDA Judy McMeekin podkreśla, że śledztwo jest jednym z najbardziej skomplikowanych w historii agencji. Dotąd nie znaleziono jednej substancji obecnej we wszystkich próbkach, a wyniki badań przynoszą rozbieżne rezultaty.
W obliczu epidemii, CDC wydało komunikat dotyczący używania e-papierosów.
– W związku z ciągłym występowaniem kolejnych zagrażających życiu przypadków, CDC rekomenduje zaprzestanie korzystania z e-papierosów i produktów vapingowych, zwłaszcza tych zawierających THC – ostrzega Judy Schuchat.
Ostrzeżenie dotyczy w szczególności urządzeń z THC kupowanych na ulicy lub od znajomych.
Red. (źródło: PAP)