Apteki pro-life nie sprzedają pigułek antykoncepcyjnych, tabletek „dzień po” czy nawet prezerwatyw. Prężnie rozwijają się np. w Trójmieście.
– Mamy zgłoszenia z całej Polski od farmaceutów, którzy chcieliby pracować w takich aptekach – informuje Małgorzata Prusak ze Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski.
Stowarzyszenie zaprasza na stronie internetowej: „Jeśli szukasz pracy lub chcesz zrobić staż w aptece pro-life, gdzie wymogi Twojego sumienia będą uszanowane, skontaktuj się z nami”.
Z badań przeprowadzonych w ramach Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski wynika, że wątpliwości, czy moralne jest sprzedawanie środków antykoncepcyjnych, może mieć od 13 do 34 proc. farmaceutów. 8 proc. otwarcie mówi, że odmawia sprzedaży antykoncepcji. Badania wśród ostatniego roku farmacji wskazują, że dylematy moralne związane z czekającym obowiązkiem wydawania antykoncepcji zgłasza 15 proc. studentów Uniwersytetu Warszawskiego, 18 proc. studentów farmacji na Uniwersytecie Jagiellońskim i 23 proc. przyszłych farmaceutów z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Jak ocenia Polskie Towarzystwo Farmaceutyczne, stowarzyszenie SFKP działa dość aktywnie, a sprawa jest w środowisku głośna. Nie potrafi jednak ocenić, jaka jest skala działań.
Podobnie skali nie potrafi ocenić Naczelna Rada Aptekarska. Zaznacza, że nie ma statystyk, z których wynikałoby, ile aptek nie prowadzi już sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Informuje też, że nie ma specjalnych przepisów, które pozwalałyby tworzyć apteki pro–life. Zgodnie z obecnym prawem apteki dzielą się na: ogólnodostępne, szpitalne i punkty apteczne. Tworzenia innych rodzajów, grup czy podgrup się nie zakłada.
Główny Inspektorat Farmaceutyczny informuje, że jeśli pacjent zgłosi, że w danym punkcie aptecznym farmaceuta odmówił sprzedaży jakiegokolwiek leku, wojewódzki inspektorat zobowiązany jest do przeprowadzenia kontroli i nakazania usunięcia nieprawidłowości. Jeśli apteka się nie dostosuje, nakładane są na nią kary finansowe.
Red.