Według nauczycieli nawet 30 proc. dzieci w każdej klasie ma problemy emocjonalne lub rozwojowe. Ich edukacja wymaga wsparcia pedagoga lub psychologa. Szkoła nie zmusi rodziców do pójścia z takim dzieckiem do poradni. Może to zrobić sąd.
Problemy rozwojowe dzieci przejawiają się przede wszystkim w szkole i przedszkolu. W jednej z placówek kilka lat temu zaburzenia rozwojowe diagnozowano u jednego dziecka na sto. Teraz ma już on dziesięciu podopiecznych ze spektrum autyzmu. Nad każdym z nich czuwa nauczyciel wspomagający.
W ostatnim czasie odnotowuje się coraz więcej przypadków dzieci dotkniętych zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Jak podaje Autism Europe, w samej Unii Europejskiej z autyzmem zmaga się już ok. 5 mln osób.
Jednak nie brakuje rodziców, którzy nie chcą współpracować i pójść do poradni psychologiczno-pedagogicznej w celu zdiagnozowania swoich dzieci.
– One często są agresywne wobec nauczycieli i rówieśników, a ponieważ nie mają postawionej diagnozy, to nawet nie można im pomóc wprowadzając jakąś terapię – twierdzi przedstawiciel przedszkola.
Brak terapii i leczenia sprawiają, że szanse na prawidłowy rozwój dziecka maleją.
– Często zamiast współpracy ze strony rodziców słyszymy, że to my mamy problem, bo dziecko w domu nie stwarza żadnych problemów – mówi nauczyciel wspomagający.
Dodaje, że u niektórych rodziców mechanizm wyparcia jest bardzo mocny.
– Jeżeli sytuacja jest na tyle poważna, że godzi w dobro dziecka, a szkoła wyczerpała już możliwości wsparcia rodziny, to szkoła może złożyć do sądu wniosek o wgląd w sytuację dziecka. Sąd w dalszych działaniach podejmie stosowne rozstrzygnięcia – komentuje dr Katarzyna Pankowska-Jurczyk, psycholog, interwent kryzysowy.
Red. (źródło: PAP)